Cysterki w Reczu *1999

Już po raz drugi
w miasteczku Reczu
zabrzmią fanfary
jak w średniowieczu.

Rycerstwa brać, rzemiosła cech
i kupców liczna gromada,
a na dziedzińcu tańce i walki,
potem do późna biesiada.


Zabawa i śpiewanie,
miodu pitnego smakowanie,
to wszystko w lipcu
dnia trzeciego,
więc zapamiętaj datę
kolego.
Wydawać się mogło, że druga edycja "Na kupieckim szlaku", po ubiegłorocznym sukcesie, będzie tylko formalnością pod względem organizacyjnym. Nic bardziej mylnego. Dalej trzeba było wkładać ogromnie dużo energii by docierać do nowych uczestników bezpośrednio, prowadzić mnóstwo rozmów. Prócz ścisłego grona organizatorów, nie zdarzały się raczej samodzielne inicjatywy, propozycje programowe, indywidualne, z własnej inicjatywy zgłoszenia. Byli i tacy, którzy ironicznie porównywali wędrówki organizatorów do potencjalnych uczestników kolejnego widowiska i prowadzenie przez nich rozmów do działań jakiejś sekty.
Jednak same rozmowy były już bardzo miłe. W rozmowach ze zwykłymi (niezwykłymi!) mieszkańcami Gminy spotykaliśmy się ze zrozumieniem i przychylną akceptacją.
Ale dla miejscowych instytucji i administracji byliśmy ciągle tylko interesantami, z którymi te raczej nie identyfikowały się jako współorganizatorzy. A wyzwanie było znacznie większe ponieważ, po pierwszych bardzo dobrych doświadczeniach z poprzedniego roku impreza powinna nabrać większego rozmachu i trwać co najmniej cały dzień, by opłacało się wystawcom i kupcom przyjeżdżać do małego Recza. 





A oto jak wyglądał ostatecznie program II jarmarku i ulicznego widowiska "Na kupieckim szlaku", które odbyły się pamiętnego 3 lipca 1999 r.:




PROGRAM
  9.00 Zawody sportowe na stadionie z ok. Dnia Stoczniowca
12.00 Przemarsz Młodzieżowej Orkiestry Dętej z Recza
12.20 Turniej średniowiecznych piłkarzy z Pomienia, Lubieniowa i Recza
13.00 Pokazy i nauka tańców średniowiecznych grup z Gorzowa i Recza
13.30 Pokazy walk rycerskich Bractwa Ziemi Lubuskiej i Bractwa Wojbor
15.00 Tańce i turnieje plebejskie
16.00 Koncert muzyki dawnej zespołów Ars Antiqua z Bierzwnika oraz Schola Cantorum Inovroclaviensis

17.00 "Na kupieckim szlaku" - kostiumowe widowisko uliczne
19.00 Zabawa taneczna w Parku z ok. Dnia Stoczniowca
22.30 "Tempus fugit" - nocny moralitet przy Baszcie Choszczeńskiej










Koncerty muzyki dawnej w gotyckim kościele w Reczu były żelaznym punktem programu każdej edycji imprez w Reczu. To Adam Deneka przywoził grupy i prowadził koncerty, w których zwykle występował zespół Ars Antiqua z Bierzwnika oraz jeden z zespołów biorących udział  w warsztatach muzyki dawnej w Bierzwniku w kolejnym tygodniu. W 1999 roku tym przyjezdnym zespołem była Schola Cantorum z Inowrocławia imponująca nie tylko wysokim kunsztem muzycznym, ale też znajomością tańców historycznych. 



Uliczny spektakl rozpoczął się o piątej po południu, przy Baszcie Drawskiej. Tam rozegrana została scena o tym, jak kupcy gdańscy postanawiają wyruszyć do Recza na jarmark, skuszeni zaproszeniem które dotarło do nich za sprawą Herolda. Następnie wszyscy aktorzy orszakiem dotarli do Rynku, gdzie miały miejsce pozostałe sceny, wraz z finałową, w której nastąpiło podpisanie aktu lokacyjnego miasta. A oto relacja z tych wydarzeń:



Uliczne widowisko historyczne 
"O tym jak panny cysterki do Recza zostały sprowadzone"


Z polecenia włodarzy Recza Herold (…) po szerokim świecie rozgłaszał, że kupcy i rzemieślnicy na jarmark do miasta są zaproszeni i liczyć mogą na przychylność i opiekę: 
„My zaś z bożej łaski opiekunowie tych ziem kramy wszelakie postawić każemy, za co nijakowej zapłaty brać nie będziem. A wszystko po to, by mnożył nam się dobry obyczaj kupiecki i bogactwo naszemu ludowi nieobce było”.

Trzej kupcy gdańscy, Jakub (K. Hołub), Maciej (R. Dusza) i Marcin (Z. Ligus) postanowili wyruszyć z Gdańska na jarmark, sławną „drogą margrabiów” co do Berlina przez miasto Recz prowadziła. Prowadzić karawanę miał kupiec Marcin:
„Zaprawdę rad jestem ogromnie, iż mnie zaufaniem obdarzyć się nie obawiacie. Słusznie, bo i czasy na pograniczu dzisiaj niespokojne, a bandy raubritterów grasują bezkarnie. Spośród nich wyróżniają się Wedlowie z Drawna, Güntersbergowie z Dobrzan, czy też Erazmus z Ińska.
Ale najokrutniejszy z nich to Gerard Deibel, który pojawił się w okolicach Lubieniowa*, łupiąc bez litości każdego napotkanego. Wiem o tym, bom nieraz tamtejsze trakty przemierzał i śmierci niechybnej uciekał.”
*(wg artykułu G.J.Brzustowicza w choszczeńskim miesięczniku "Blizej")

Jednak w drodze na kupców raubritterzy napadają, a pacholę Jaszko (M. Ligus) wieść na recki dwór biegiem zanosi: 
„Gwałtu! Pomocy! Na kupców gdańskich rabusie napadli!”

Na pomoc kupcom wyruszają joannici, z ich Komendantem (J. Szubert) na czele. Uwalniają kupców z rąk rabusiów, a ci z wdzięczności obdarowują wybawców darami:
„Przyjmijcie z wdzięczności sukno zamorskie, które przydatne wam będzie na ubiory wszelakie, a jednakowoż mieczy para i łańcuch do korbacza pomocny wam będzie. Przyjmijcie także beczkę śledzi solonych i przyprawy zamorskie, które jadło uszlachetnią, a podniebieniom waszym rajskich podniet dostarczą.” (B. Pokorska).

A tymczasem po przeciwnej stronie reckiego rynku, pojawia się wojsko księcia pomorskiego Barnima I. Jaszko wieść przerażającą na dwór joannicki Komendantowi przynosi:
„Panie, wojowie pomorscy z Opatem cysterskim z Kołbacza do nas zdążają. Po orężu i liczebności rycerstwa widać, że pokojowych zamiarów nie mają!”

Pewny siebie Opat cysterski (M. Lewandowski), licząc na przywileje i pozyskanie nowych terenów nad Iną, w imieniu księcia Barnima wzywa joannitów do opuszczenia dóbr reckich, argumentując między innymi, że prowadzą oni podwójną grę:
„A i wśród kupców z krain odległych wieści się rozpleniły, że Komtur joannicki przymierze ze zbójami zawarł i korzyści z okupów kupieckich czerpie!”

Nie przekonały Księcia pomorskiego zapewnienia joannitów, że nieprawdą są pomówienia rzucone na zakonników. W wyniku bitwy rycerstwa pomorskiego z joannitami, ci ostatni zmuszeni zostali do opuszczenia swoich posiadłości i sprowadzone tu zostały cysterki, które od tego czasu gospodarzyły na tych włościach przez kilka kolejnych wieków. Cysterki przybyły do Recza w towarzystwie rycerzy Wedlów (B. Cichorzewski, A. Horoszkiewicz), którzy ogłosili wolę zwycięskiego księcia:


 „Za przykazaniem Barnima I, księcia pomorskiego, prawowitego władcy Pomorza, schedę po joannitach nadajemy pannom cysterkom i nakazujemy postawić murowany klasztor na wzgórzu, u zbiegu Iny i Reczanki.”


Za krzywdy wyrządzone joannitom biskup Ratyzbony ze pośrednictwem swojego wysłannika (ks. J.Koplewski) obkłada klątwą Księcia i interdyktem mieszkańców tych ziem. Jednak wkrótce klątwę zdejmuje wskutek interwencji cysterek u władz kościelnych, które wkrótce ogłaszają:
„Z wielką radością łaskawość książęcą przyjmujemy i nadzieje nasze na rychłe pobudowanie klasztoru pokładamy. Tem bardziej, iż dwunastu biskupów zebranych w Avignionie, w dalekiej Francyi nadało klasztorowi w Reczu dokument odpustowy. Przeto zezwala się wiernym gromadzić w dniu św. Marcina, by grzechów odpuszczenie z bożej łaski otrzymać i radować się, placki miodowe podjadając i piwem obficie się racząc.” (cysterkę grała M. Kiłoczko)

A Wedlowie ogłaszają lokację miasta Recza na wzniesieniu między bagnami. Tekst aktu lokacyjnego nie przetrwał do czasów współczesnych, jednak Grzegorz Jacek Brzustowicz, historyk i regionalista, na prośbę organizatorów, spisał go tak, jak mógłby prawdopodobnie w dawnych czasach brzmieć:
„W imię Świętej i Jedynej Trójcy. Konrad,  Otto i Jan z bożej łaski margrabiowie Brandenburgii, wszystkim po wieczne czasy czynimy wiadomym, że my, naszemu wiernemu Bertoldowi zwanemu Vorhower, daliśmy pełnomocnictwo, aby nasze miasto Recz urządzić według prawa lokacyjnego.

Do niego należeć będzie trzecia część czynszu z parceli i włók miejskich, każdy trzeci denar z dochodów z sądownictwa.

Przydzielamy naszemu miastu 120 włók jako rolę i 30 włók jako pastwiska. Także rybołówstwo ma należeć do mieszczan na Inie, pół mili w górę i jedną w dół rzeki, wspólnie dla wszystkich, którzy mają na to ochotę.

Z dochodów z budynków, straganów i młynów na Inie ma korzystać miasto, które dla bezpieczeństwa jego mieszkańców każemy umocnić rowami, fosami i obronnymi murami.

Ażeby wszystko co powyżej zostało przez nas napisane, było w przyszłości przestrzegane, nakazaliśmy pismo sporządzić i potwierdzić naszą pieczęcią w obecności świadków, którymi są rycerze Hasson i Henryk von Wedel.

Spisane w roku pańskim 1285, w dniu świętego Marcina.”


I nastała radość wielka. Po tańcach uformował się orszak, który poprowadzony został do Parku, gdzie miała się odbywać dalsza część imprezy, z główną niespodzianką – pierwszym w historii widowisk moralitetem p.t. „Tempus fugit, aeternitas manet” (Czas ucieka, wieczność pozostaje) na Bramie Choszczeńskiej.

Wystąpili również - Kupcowe: M. Przybylska, K. Zarzecka, S. Lewandowska, J. Kiłoczko, B. Hołub, R. Ligus, A. Śliwa. Cysterki i tancerki: E. Dusza, A. Witek, B. Dusza, J. Świąder. Wartownicy: H. Sawiński, P. Tatyrża, K. Kuliński, G. Kwiecień, W. Majcher, A Misiek, D. Tybulewicz, A. Szymczak, A. Bucik, P. Majcher. Tancerki: I. Ślączka, A. Krajewska, N. Kiłoczko, U. Wojciechowska, A. Kowal, J. Błaszczak, M. Kulińska, A. Janik, N. Sakowicz, K. Sakowicz, P. Dutko, M. Heś, A. Podkrólewicz, N. Kasprzak, Ola, Magda. Zbójcy: G. Adamiak, P. Siemienik, P. Maciejewski. W pozostałych rolach: R. Kieć, H. Sawicki.

Po zakończonym dziennym spektaklu ulicznym, odetchnąłem z ulgą, bo dzień miał się już ku końcowi i nic złego nie mogło już się stać. Kolejny "Kupiecki szlak" można uznać już z całą pewnością za udany, i udać się do Parku, raczyć się piwem i komentować wydarzenia dnia z przyjaciółmi. Jeszcze nie wiedziałem, jakie atrakcje przygotowali nasi aktorzy nocnego moralitetu. Oglądałem i słuchałem z zaaferowaniem do samego końca. A kiedy na zakończenie, po fajerwerkach, Narrator (i autor scenariusza G. Adamiak) wypowiada słowa: "Nie my, lecz życie jest twórcą tego teatru. Więc rozejdźmy się w nadziei na lepsze jutro. Z głębokim oddaniem dla miasta Recza i jego mieszkańców - Towarzystwo Miłośników Recza", łza się w oku zakręciła. Wtedy poczułem po raz pierwszy, już nie ciążącą odpowiedzialność i osamotnienie, ale ogromną więź i wspólnotę, a nawet dumę, że mogę być w tak zacnym towarzystwie.

Dla takich chwil warto żyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz