Przewiny Ludwika *2001


Przez pierwsze trzy - cztery lata nie udawało się organizatorom ściągać na jarmark i widowiska „Na kupieckim szlaku” do Recza na tyle dużej liczby gości spoza gminy, żeby można było mówić o masowym ich udziale.

Zatem plan, by dzienny spektakl miał stały, powtarzalny scenariusz, oparty na faktach z historii lokacji miasta, nie mógł wytrzymać próby czasu. Bo jeśli głównymi odbiorcami ciągle jeszcze byli mieszkańcy gminy, a nie przyjezdni, to oglądanie co roku tego samego spektaklu, nawet w celach edukacyjnych, nie było zbyt atrakcyjne. 



Stąd pomysł dziennego widowiska musiał ulec modyfikacji - zresztą w oparciu o dobre doświadczenia z nocnych moralitetów Grzegorza Adamiaka. Te za każdym razem przedstawiały inne, wymyślone historie, grane na przemian – raz pod Basztą Choszczeńską, raz pod Bramą Drawską - i cieszyły się ogromnym powodzeniem wśród mieszkańców. Każdego roku zmieniały się też środki wyrazu: czasem spektakl miał charakter słuchowiska, innym razem był to teatr żywego planu, a jeszcze innym - teatrem cieni.
 


Przewiny Ludwika czyli mroczne czasy jego panowania.

Po raz pierwszy podczas czwartej edycji, nie zważając na prawdę historyczną, wykorzystując jednakże takie postaci historyczne jak Komtur joannicki, Opat cysterski, panny cysterki, Biskup Ratyzbony, przedstawiciel rodu von Wedel, książę pomorski Barnim I, recki sołtys Bertold stworzony został nowy scenariusz spektaklu. Oparty na fikcyjnej historii o Komturze i Ludwiku von Wedel, którzy w tej przypowieści byli złymi włodarzami miasta. Wskutek braku dalekosiężnej wizji rozwoju i dbałości o otwieranie się na świat, miasto stało się zapyziałe, a wskutek tego omijane przez kupców i interesantów. W okolicy rozpleniło się zło, alegorycznie w spektaklu przedstawione w postaciach diabelskich oraz wiedźm niosących strach i przerażenie. Włodarze zaś postępowali niegodziwie w stosunku do mieszczan, więc ci w końcu postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. 



A oto ta gawęda w skrócie (z wybranych fragmentów scenariusza):
 

Narrator: „Opowiem historię, która mogła się zdarzyć w pradawnych czasach, kiedy w reczańskich lasach i bagnach przy rzece Inie pomieszkiwały dziwne stwory, duszki i biesy, a przy traktach kupieckich czaili się raubritterzy skorzy do łatwego zysku i lekkiego żywota.”




Skarżą się zbójowie: „Hej, ciężkie czasy dla Pogranicza brandenbursko-pomorskiego nastały! Nie wiedzieć dlaczego, kupcy Ziemię Choszczeńską szerokim łukiem omijają.”



 

„Miejscowi powiadają, że to za sprawą rządów joannickich tak źle się dzieje. Komtur ino na zamku reczańskim siedzi i opłaty od biednych raubritterów pobiera za pozwolenie harcowania na swoim terenie. Ale czymże my płacić mamy, kiedy ani jedna żywa dusza gościńca reczańskiego przemierzać nie chce i tenże chwastami i zielskiem zarastać zaczyna. A gdyby tak Komtur poza mury wyjrzał, bogatych sprowadził, to i nam los by się poprawił. Hej, bieda, bieda.”
 
A tymczasem kupcy wahają się czy zajeżdżać do Recza, bo złą sławą to miejsce jest okryte:
„A czyż tłomaczyć wam trzeba, że ryzykować się czasem opłaci, aby majętność swoją podwoić? W Gdańsku i za sto lat takiego bogactwa nie posiądziesz, jako tutaj na handlu w dwa miesiączki pozyskać możesz.
 

„My ciężkiej pracy się nie boimy. Ino powiadają, iż „drogą margrabiów”, co przez Recz prowadzi watahy raubritterów grasują i człek łatwiej tam życie, niźli kobieta cnotę, stracić może. Kupcy słyszeli także, że jakieś ciemne typy chcą zwozić padłe wskutek dżumy szczury z okolic i spalać je w lasach Stradzewskich.”
 
Ale jak łatwo można było przewidzieć, w okolicach Wielgoszczy na kupców gdańskich raubritterzy napadają, łupiąc ich niemiłosiernie i najcenniejszych towarów pozbawiając. Zbójowie pokradli najcenniejsze rzeczy, w tym konia ciągnącego wóz kupieckiej karawany.



W Reczu kupcy napotykają joannitów i z nadzieją na pomoc i jakoweś działanie opowiadają Komturowi o swoich przeżyciach. A Komtur na to:
„Zaprawdę przerażające wieści przynosicie. Ale gdybyście wcześniej znak jakowyś dali, ochronę byśmy wam zapewnili. I teraz ochraniać was możemy, ale wedle prawa miejscowego, za bezpieczne poruszanie się po naszych gościńcach opłaty poczynić trzeba, Bo i koszta z utrzymaniem Komturii są niemałe.”
 

„Jakże to! Nie dość, iż nas pod Reczem zbójowie obrabowali to jeszcze jakoweś zadośćuczynienie joannitom świadczyć musimy?”
 
Komtur przyjmuje okup kupców, ale wydaje mu się to za mało, więc posyła pachołków, którzy przeszukują wóz znajdując drugą sakiewkę, którą oddają Komturowi.  

Nie pozostało kupcom gdańskim nic innego, ino wyruszyć dalej na zachód. A za Reczem kolejna niespodzianka ich spotyka: rycerstwo pomorskie z księciem Barnimem I na czele, które zapuściło się w te strony, grasując po okolicy.








 











I kolejny raz kupcy zostają złupieni. A ponieważ już prawie żadnego majątku nie mieli, zdarto z nich ostatnie szaty i buty, puszczając żywych półnago.

 

Pomorzanie przybyli w te okolice w jednym tylko celu: przegnać joannitów i zagarnąć ich dobra. Wkrótce pokonali w bitwie dotychczasowych włodarzy tych ziem i zajęli majątki joannickie.

Tymczasem zdesperowani kupcy skarżą się na niesprawiedliwość Biskupowi Ratyzbony, który rozsierdzony ich opowieściami postanowił sprawdzić one wieści przerażające, a kiedy opowiadane bezeceństwa prawdą się okazały, postanowił działać natychmiast, boć krzywda ludzka o pomstę do nieba wołała.
 
Biskup: „Zatem księcia Barnima I, za jego szatańskie występki srodze przeklinamy, światu całemu tę wieść ogłaszając. Zaś na reczańskie okolice interdykt nakładamy, coby gromadzenia się i odprawiania nabożeństw i posług chrześcijańskich zakazać, i to diabelskie nasienie wyplenić”.
 
Nie przejął się Książę Barnim klątwą biskupią. Jako że zadanie przegnania joannitów na cztery wiatry wykonał, w Reczu swego wasala Ludwika von Wedel ostawił i sam do Szczecina na zamek książęcy powrócił. 

Ale jak to w życiu często bywa, uczeń nierzadko mistrza przewyższa. Tak i rycerz Ludwik zaczął się panoszyć, swoją siłą i brakiem szacunku dla biskupa chełpiąc się i obnosząc: „Lud miejscowy, tak tańczył będzie jak mu moi muzykanci zagrają. A jak nam kto nieposłuszny będzie, do łupania kamieni na gościńce wyślemy. Alibo w dyby zakuć i krukom na pożarcie, na wzgórzu przy Inie, wystawić każemy.”




W taki oto sposób w okolicznych osadach znów nastały złe czasy. Rozpleniły się czarownice z Barlinka, a diabelskie kreatury kusiły po gościńcach i nad duszami ludzkimi się pastwiły. Ludzie przepadali bez wieści, kiedy szukali pożywienia dla swoich dzieci, alibo chrustu na ogień. Blady strach padł na okolice.

 
 
Ubodzy i wycieńczeni Reczanie zaczęli gromadzić się pod zamkowymi murami, co raz głośniej demonstrując swoje niezadowolenie. Widząc tłumy Ludwik próbuje ich zastraszyć: „A czegóż to wydzieracie się pod moimi zamkowymi dźwierzami. Do roboty hołoto, nie rozdzierać mi tu pysków po próżnicy, bo psami poszczuję”
Jednak lud ubogi, ale honorowy, postanowił dać Ludwikowi nauczkę: „Hej ludzie! Widać, od tego stołka co na nim na reczańskim zamku siedzi, we łbie mu się powykręcało. Pański zadek rycerzowi von Wedel piórkami obrósł, to go zaraz furgania nauczymy!”
 


Rycerz Ludwik wystraszył się tumultu miejscowego ludu i pod wpływem gróźb mieszczan ugiął się i zaczął pojednawczo rozmawiać z ludźmi i obiecywać poprawę ich doli. Obiecał także sprowadzić do Recza cysterki do klasztoru pobudowanego przez księcia Barnima I, by posługi religijne ludziom przywrócić.
 


Cysterki znane ze swej pracowitości i zamiłowania do nowinek w uprawianiu roli i rozwijania rzemiosła: „Nadszedł czas by tutejsi ludzie rzemiosła się nauczyli i Kościołowi za nauki wdzięczność okazali. Ale ciężka praca nas czeka, boć niektórzy krnąbrni wielce i naukom wszelakim oporni. Jednakowoż pokazać im trzeba tajniki ciesielstwa, kołodziejstwa i kowalstwa coby zbójować już nie pragnęli bo to Bogu nie jest miłe.”
 

 
Od tamtych wieków jarmark świętojański, jakoby na pamiątkę burzliwych zdarzeń, świadectwo o bogatej historyi ziemi choszczeńskiej zdawać się daje. Po dziś dzień kupcy chętnie do Recza na jarmarki przybywają. Lud miejscowy rad ogromnie gościom ze świata przybywającym, nie dziwota więc, że coraz liczniej tu przybywają, sławą gród reczański okrywając. I póki jarmarki owym życiem tętnić będą, póty bogactwo doczesne, jak i duchowość potęgę Recza będą budowały. Fakty one przez zacną Kompaniję Miłośników Recza zostały ujawnione.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz