Wśród osób w kostiumach, byli tacy, którzy nie mieli nic do robienia podczas jarmarku i spacerując, tajemniczo się tylko uśmiechali. Oni wiedzieli o niespodziankach przygotowanych na później: o ulicznym widowisku, a nade wszystko o wieczornym moralitecie przy Baszcie Choszczeńskiej. To wydarzenie było potem szeroko komentowane przez wiele kolejnych miesięcy i z niecierpliwością oczekiwane w następnych edycjach.
A tymczasem do sportowych zmagań gotowili się dawni piłkarze z Lubieniowa, Pomienia i Recza,
którzy podobnie jak dziś, w średniowieczu dostarczali emocji gapiom (bez
obrazy - sam się gapiłem na młodzików zmagających się z piłką i swoimi niesfornymi kostiumami), starając się dowieść, kto lepszy.
Dziewczyny wybrały popisy taneczne. Tym bardziej, że do występów przygotowywały się wiele miesięcy, doskonaląc swoje umiejętności i wiedzę o tańcach mediewalnych, często podpatrując kroki u przyjaciół z zespołów muzyki dawnej.
Rzemieślnicy i artyści nieprzerwanie tworzyli swoje dzieła, wzbudzając podziw przechodniów. Sztukmistrz Sławoj Wilk ze Stargardu zabawiał najmłodszych uczestników jarmarku.
Przejażdżki wozem drabiniastym Władka Formeli z Lubieniowa cieszyły się dużym zainteresowaniem.
W tym czasie Turcy sposobili się do najazdu na miasteczko (w ilości dwóch zbrojnych i jedna białogłowa), ale do rozlewu krwi nie doszło, gdyż przyjazna atmosfera udzielała się wszystkim. Rycerstwo chrześcijańskie też miało swoje miejsce na reckim Rynku. Wielu jednak wolało bardziej oglądać kozy, niż mrożące krew w żyłach sceny batalistyczne.
Czegóż tam jeszcze nie było. I coś dla duszy, jak np. muzyka dawna, i coś dla ciała, czyli wojskowa grochówka. A w cieniu jarząbów szwedzkich, głogów i brzóz toczyło się zwykłe życie oraz pogawędki znajomych, którzy tu, na Rynku, we wspólnym celu się spotkali.
I tak czas upływał w oczekiwaniu na kolejne wydarzenia.
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz