Początek lipca tamtego roku był piękny. Słońce prażyło od samego rana. Od rana też wszystkie ręce organizatorów na reckim rynku zajmowały się montowaniem drewnianych straganów, zagród, ustawianiem drewnianej sceny przywiezionej z Choszczna i pozostałych elementów scenografii. Tym razem impreza miała trwać znacznie dłużej - w porównaniu do ubiegłorocznej.
To dlatego, że jarmark musi trwać dłużej, aby kupcom i handlowcom opłacało się do Recza przyjeżdżać. I program towarzyszący jarmarkowi trzeba było rozbudować, żeby sprawić, by widzowie licznie odwiedzali jarmark i chcieli tu pobyć dłużej, bo ciągle się tu coś dzieje.
Wreszcie w samo południe, znak do rozpoczęcia imprezy dała Młodzieżowa Orkiestra z Recza muzycznym przemarszem ulicami miasta.
Jarmark już tętnił życiem. Swoje stragany kupieckie i rzemieślnicze prezentowali uczniowie i nauczyciele szkół z Choszczna, Pomienia i Recza oraz Ośrodka Szkolno-Wychowawczego z Suliszewa.
Członkowie Bractwa „Wojbor” z Poznania wykazywali się kunsztem średniowiecznych twórców, wykonując różne drobiazgi i ozdoby przydatne do wzbogacenia strojów. Za drobną opłatą można było dostać dawną monetę wybitą na oczach widzów.
Stoisko średniowiecznych cieśli przygotowane przez rodziny Śmiechowskich i Koryckich, podobnie jak w roku ubiegłym, wzbudzało zachwyt drobiazgowym przygotowaniem wszystkich detali tak własnych strojów, jak i całego warsztatu. Tym razem widzowie mogli zobaczyć jak w dawnych czasach wytwarzano deski z grubych bali sosnowych.
Podobnie dużym zainteresowaniem cieszył się warsztat bartnika stworzony przez rodzinę Waldiego. Można było podglądać przez szklane okno pracę pszczół wypełniających plaster miodu i degustować miód z pierwszych zbiorów tamtego lata.
Ogromną wartością dla imprezy było prezentowanie miejscowych twórców i rzemieślników. Przyjezdni, ale też mieszkańcy gminy, mogli oglądać hafty Mirki Przybylskiej, malarstwo Barbary Widły z Choszczna, rzeźby Jacka Radwana z Choszczna i Henryka Szymoniaka z Tuczna, czasem decydując się na zakup. Piękne i smakowite stoisko cukiernicze wystawili Państwo Flejter i ich pomocniczki. Były też kupieckie i gastronomiczne kramy Eugeniusza Nykla i Zuzanny Czamarczan. Można było kupić brzozową miotłę zrobioną na miejscu przez Krzysztofa Śmietańskiego z Grabowca.
Pośród tych różności przechadzali się goście, a także grupy osób w kostiumach uczestnicząc, raz po raz, w przygotowanych na ten dzień atrakcjach.
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz