sobota, 2 stycznia 2016

W samo południe

Początek lipca tamtego roku był piękny. Słońce prażyło od samego rana. Od rana też wszystkie ręce organizatorów na reckim rynku zajmowały się montowaniem drewnianych straganów, zagród, ustawianiem drewnianej sceny przywiezionej z Choszczna i pozostałych elementów scenografii. Tym razem impreza miała trwać znacznie dłużej - w porównaniu do ubiegłorocznej.
To dlatego, że jarmark musi trwać dłużej, aby kupcom i handlowcom opłacało się do Recza przyjeżdżać. I program towarzyszący jarmarkowi trzeba było rozbudować, żeby sprawić, by widzowie licznie odwiedzali jarmark i chcieli tu pobyć dłużej, bo ciągle się tu coś dzieje.
Wreszcie w samo południe, znak do rozpoczęcia imprezy dała Młodzieżowa Orkiestra z Recza muzycznym przemarszem ulicami miasta.


 
Jarmark już tętnił życiem. Swoje stragany kupieckie i rzemieślnicze prezentowali uczniowie i nauczyciele szkół z Choszczna, Pomienia i Recza oraz Ośrodka Szkolno-Wychowawczego z Suliszewa.

Członkowie Bractwa „Wojbor” z Poznania wykazywali się kunsztem średniowiecznych twórców, wykonując różne drobiazgi i ozdoby przydatne do wzbogacenia strojów. Za drobną opłatą można było dostać dawną monetę wybitą na oczach widzów.











Stoisko średniowiecznych cieśli przygotowane przez rodziny Śmiechowskich i Koryckich, podobnie jak w roku ubiegłym, wzbudzało zachwyt drobiazgowym przygotowaniem wszystkich detali tak własnych strojów, jak i całego warsztatu. Tym razem widzowie mogli zobaczyć jak w dawnych czasach wytwarzano deski z grubych bali sosnowych.

Podobnie dużym zainteresowaniem cieszył się warsztat bartnika stworzony przez rodzinę Waldiego. Można było podglądać przez szklane okno pracę pszczół wypełniających plaster miodu i degustować miód z pierwszych zbiorów tamtego lata.


















Ogromną wartością dla imprezy było prezentowanie miejscowych twórców i rzemieślników. Przyjezdni, ale też mieszkańcy gminy, mogli oglądać hafty Mirki Przybylskiej, malarstwo Barbary Widły z Choszczna, rzeźby Jacka Radwana z Choszczna i Henryka Szymoniaka z Tuczna, czasem decydując się na zakup. Piękne i smakowite stoisko cukiernicze wystawili Państwo Flejter i ich pomocniczki. Były też kupieckie i gastronomiczne kramy Eugeniusza Nykla i Zuzanny Czamarczan. Można było kupić brzozową miotłę zrobioną na miejscu przez Krzysztofa Śmietańskiego z Grabowca.


Pośród tych różności przechadzali się goście, a także grupy osób w kostiumach uczestnicząc, raz po raz, w przygotowanych na ten dzień atrakcjach.

 













cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz